poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Zdjęcia

Na koniec zamieszczamy pokaz zdjęć z naszej wyprawy - miłego oglądania!

https://goo.gl/photos/FoD7rVq4Uu6kkc7q9

Pozdrawiamy,
Michał i Magda

wtorek, 28 lipca 2015

Zaleglosci

Tak sobie wlasnie przejrzalam bloga i zauwazylam, ze obiecalam opublikowac film z erupcji gejzera.
A wiec prosze bardzo

poniedziałek, 27 lipca 2015

Pubbing konczacy

Bedac niecala godzine drogi od obiektu z listy Unesco nie wypadalo nie zahaczyc o Bath.

Cos dla milosnikow Rzymian i historii antycznej ( a tacy sa wsrod nas) i jednoczesnie klimaty zywcem przeniesione z romantycznych powiesci Jane Austin.

Zaczelismy od spotkania z pracujacym w Bath rodzenstwem, potem udalismy sie do lazni rzymskich, a na koniec dolaczylismy do (absolutnie darmowej) wycieczki z przewodnikiem po Bath - poznajac gregorianskie smaki miasteczka. 
Jak mowi niezawodny Lonely Planet, jesli masz czas na zwiedzenie tylko jednego miasta w UK poza Londynem, to powinno to byc Bath. Londynu wprawdzie (wstyd sie przyznac..) nie widzialam, ale z opinia nt. Bath sie zgadzam.
Laznie, katedra, sredniowieczny uklad ulic, Assembly Hall, Crescent, Circus oraz inne miejsca w ktorych wypadalo "bywac" za czasow Jane Austin, (ktora uczynila Bath tlem do wielu ze swoich powiesci) oraz oczywiscie sklepy z pamiatkami oraz puby.
Tym razem uproscilismy sobie pubbing i Michal zamowil w 3 w 1:

niedziela, 26 lipca 2015

Na deser

Islandzki etap naszej podrozy za nami. Ale przypomniala mi sie jeszcze jedna ciekawostka, o ktorej swego czasu wyczytalam w jakiejs gazecie, a teraz mialam okazje potwierdzic jej prawdziwosc.
Islandczycy uwielbiaja PrincePolo. Tak, nasze polskie PrincePolo. Dostepne w kazdym sklepie i na kazdej stacji benzynowej, obok globalnych klasykow gatunku typu KitKat, czy Snickers.

I to nie jest efekt jakiejs niedawnej fali migracyjnej z Polski, czy kampanii promocyjnej, ale jest tak juz od kilkunastu conajmnjej lat. z artykulu jaki czytalam wynikalo, ze nawet marketingowcy z Cieszyna nie potrafili wyjasnic skad sie wzielo PricnePolo na Islandii i skad ta popularnosc.

Do tego stopnia, ze gdy w Polsce wchodzily nowe opakowania, zlote z bialym napisem na czerwonym tle, w Islandii trzeba bylo specjalnej kampanii informacyjnej, by zapewnic konsumentow ze mowimy wciaz o tym samym klasyku znad Olzy.
Uprzedzajac pytania o cene widoczna na zdjeciu. Kurs korony islandzkiej do zlotowki ma sie w okolicach 40:1, czyli widoczne na zdjeciu batoniki sa po jakies 5 PLN za sztuke.

sobota, 25 lipca 2015

Maskonurstwo

Na Islandie przyjezdza obecnie ok. miliona turystow rocznie. Czyli jakies 3 razy wiecej niz mieszkancow. Sa oczywiscie miejsca gdzie ludzi jest wiecej niz gejzerow, ale wystarczy wjechac w interior (czego nie robilismy), wstac chwile wczesniej czy odbic od drogi nr. 1 (co zdazylo nam sie jak najbardziej ) by cuda natury miec niemal wylacznie dla siebie.

Wczoraj odbilismy od obwodnicy i dzieki temu dzis mielismy park narodowy Snaefellsjokull prawie na wylacznosc. Nazwa pewnie znow nikomu nic nie mowi, ale pewnie slyszeliscie o Juliuszu Verne i jego ksiazce "Podroz do wnetrza ziemi". Otoz wejscie do wnetrza ziemi znajdowalo sie wlasnie w wyzej wspomnianym kraterze. Krater, oczywiscie przykryty lodowcem, lezy na polwyspie. Wiec wlasciwie mamy 3 w 1. Widok na lodowiec i gory to raz, pola lawy o kosmicznych ksztaltach to dwa i po trzecie - Atlantyk na wyciagniecie reki.
Widok bardziej na zachod
Widok bardziej na wschod
Ale zeby nie bylo ze jestesmy tacy originalni i offowi w naszym podrozowaniu. Dotarwszy z powrotem do Reykjaviku (6km tunelem pod, powtarzam, POD fjordem!) dokonalismy zakupu sztandarowego produktu turystycznego Islandii, czyli wycieczki statkiem celem ogladania maskonurow. Wycieczka daje tez mozliwosc spojrzenia na stolice Islandii od strony wody:
Maskonury to zabawne ptaki sa, ale iAparatem, pomimo podplyniecia do stada bardzo blisko, to moge co najwyzej takigo puffina Wam pokazac:
Tym milym akcentem konczymy nasza 10 dniowa objazdowke po Islandii.
Na zakonczenie oczywiscie sweet focia z rasi dla wszystkich czytelnikow naszego blogaska
(Przepraszam, nie moglam sie powstrzymac :P )
Ale zostancie z nami, do Polski wracamy dopiero we wtorek, wiec jeszcze wiele wpisow do tego czasu moze sie wydarzyc.






Ciekawostki / spostrzeżenia z Islandii, cz, II

Dzisiaj kilka dodatkowych obserwacji z kraju wulkanów.

4) Baseny

A raczej baseny geotermalne bo jak szanowni czytelnicy wiedzą, cała Islandia leży na gotujacej się wodzie. Są w każdym mieście i w większości dużych wsi! To często główny punkt spotkań towarzyskich a jednocześnie podstawowe miejsce, gdzie Islandczycy mogą zaznać ciepła. Zawsze jest basen do pływania (27-29 stopni) i minimum 2 jacuzzi -  nawet  w zabitych dechami wsiach -  jedno chlodniejsze (37-38 stopni) i jedno cieplejsze (40-43!).

A obok bardzo często beczka z zimna woda... Po całym dniu zwiedzania, jest to świetny relaks, a już zwłaszcza dla emerytów, bo na 6 naszych wypraw, w 3 było bezpłatnie dla rodziców Magdy...

5) Mosty jednokierunkowe

Sieć drogowa na Islandii jak wiemy (wpis o drodze nr 1) jest dosyć "specyficzna". Elementem wyróżniającym są min. jednokierunkowe mosty - budowane na tyle wąsko że szansę przejechać ma 1 samochód na raz. To napewno zmniejsza ich koszt, czas budowy i naprawy, ale przede wszystkim, ich wytrzymałość na zmieniające się warunki pohodowo-wulkaniczne...

Przykład znaku ostrzegajacego ponizej:

piątek, 24 lipca 2015

Festiwal

Miasteczko o niewymawialnej nazwie Grundarfjordur przywitalo nas sloncem i nareszcie ciepla pogoda. W srodku dnia bylo az 14 st! Trafilismy akurat na weekend dorcznego festiwalu. 
Kazda z, nazwijmy to szumnie, dzielnic, tego 800 osobowego miasteczka jest udekorowana w innym kolorze. Grille dymia niczym u nas w dlugi weekend majowy, na podworkach samochody i namioty krewnych i znajomych krolika ktorzy przyjechali na wspolne imprezowanie... Ale poza tym NIC sie nie dzieje. Wiemy, bo skropulatnie obeszlismy miasto dwa razy, zahaczajac nawet o tutejsza cala jedna restauracje.

Moze dzis dopiero przygotowania, a impreza cala para ruszy jutro...? Ciezko stwierdzic, bo jutro juz nas tu nie bedzie.

Powoli domykamy nasza islandzka petle. Dzis wlasciwie glownie jechalismy, bo z Akureyri do Grundarfjordur jest ponad 400 km, z czego nie wszystko po asfalcie.Co nie znaczy ze po drodze nie bylo malowniczych widokow.
Obiecalam tez kontynuacje watku kulinarnego. 

Otoz dzis mielismy okazje sprobowac miesa rekina! Na Islandii nic sobie nie robia z ryzyka wyginiecia rekina grenlandzkiego i traktuja jego sfermentowane, a nastepnie wysuszone mieso jako smakolyk.
Sfermentowane, bo surowe mieso jest nasycone rekinim kwasem moczowym, ktory chroni rekiny przed zamarznieciem w tutejszych wodach. Dopiero polroczna obrobka usuwa toksyny, ale i tak naszym zdaniem miesko walilo amoniakiem.
Muzeum, a jednoczesnie przetwornia rekiniego miesa co roku produkuje ok. 4 ton tego " rarytasu".

Tesciowa w paszczy rekina :)
Suszarnia rekinich tuszek