czwartek, 23 lipca 2015

Polnocne opowiesci

Akureyri lezy ok. 100 km od kola podbiegunowego. To, jak na islandskie warunki metropolia - drugie po Reykjaviku miasto na Islandii liczy az 18 tys mieszkancow.

Opuscilismy juz wyludniony interior, a raczej jego najbardziej cywilizowana czesc do jakiej mozna dotrzec obwodnica, czyli aktywne wulkanicznie okolice jeziora Myvatyn. Jedna z ostatnich atrakcji w tej czesci trasy byl wodospad bogow, Godafoss. Ani najwiekszy, ani najwyzszy, ale za to bardzo malowniczy:
A samo Akureyri to sympatyczne, malwonicze miasteczko, pelne ( a to ci niespodzianka) turystow. Znajdzemy tu kilka muzeow, dwie ulice robiace za starowke/ deptak handlowo- kafejkowy, najdalej wysuniety na polnoc ogrod botaniczny oraz port, gdzie akurat cumowal przeogromny statek turystyczny.
Kosciol - mlodsza siostra tego z Reykjaviku, dzielo tego samego architekta
Udalo mi sie tez spotkac maskonura :)
Jako ze nasze zapasy zywnosciowe sa juz na wykonczeniu, korzystajac z dobrodziejstw cywilizacji, objedlismy sie dzis lokalnymi (rybnymi) smakolykami. Nie bojacy sie zadnego wyzwania kulinarnego Michal zamowil sobie stek z wieloryba... Jednym z powodow dla ktorych Islandia nie ma ochoty dolaczyc do Unii Europejskiej jest wlasnie mozliwosc polowan na te morskie ssaki :(

1 komentarz: