poniedziałek, 20 lipca 2015

Zycie po islandzku

Islandia to przepiekny kraj, ale zycie tu nie jest latwe. Zreszta, gdyby bylo to z pewnoscia mieszkaloby tu wiecej ludzi niz dajmy na to w takim Radomiu, 320 tys mieszkancow na calej wyspie, z czego 2/3 w Reykjaviku.

Nie dosc, ze walka z zywiolami, kamienie zamiast gleby, co pozwala na uprawe jedynie trawy dla owiec, krow i konii, to jeszcze zimno, porywisty wiatr nawet w srodku lata i daleko do cywilizacji.

Chcac wczuc sie w tutejszy tryb zycia, aklimatyzujemy sie w cieplych basenach - Michal zahartowal sie juz na tyle, by prosto z 40 st C zanurzyc sie w lodowato zimnej wodzie! Nam zdecydowanie wystarcza kapiel w 35st w odkrytym basenie, przy porywistym wietrze i 11st na dworze.

Niczym prawdziwi islandczycy nocujemy w takich oto chatkach:
Albo w takim zabytkowym stuletnim domu, z widokiem na fjord:
I z przepiekna stara kuchnia... i rownie zabytkowa kucharka ;)
Dzis pozegnalismy sie z lodowcami - robiac sobie ostatnia, krotka wycieczke do Flaajokull, po hustajacym sie moscie:
A potem spedzilismy troche czasu w "metropolii" islandzkiego poludnia, rybackiej miejscowosci Hofn, liczacej az 1700 mieszkancow, i majacej - co kluczowe - dobrze zaopatrzony supermarket.




1 komentarz:

  1. Dobrze że macie kucharkę w tym zimnym okropnym klimacie a u nas cieplutko czasem aż za bardzo
    POZDRAWIAMY

    OdpowiedzUsuń